No jasne że warto. Zawsze i wszędzie, byle dalej, byle dłużej, warto. Zawsze tak będę odpowiadać.
Ale do rzeczy. Zatrzymaliśmy się na parkingu Złatna Huta - i tu załamka - pełno aut. A ja tak lubię jak jest mało ludzi.
No ale jak pisałam, uznałam że warto. Poszliśmy czarnym szlakiem.
Na
początek szliśmy asfaltem. Na moje szczęście ci wszyscy ludzie którzy
przyjechali tymi autami się jakoś zgubili i nie szliśmy razem. Szliśmy
czarnym szlakiem, na którym widać stacje drogi krzyżowej.
Nie będę wklejać wszystkich zdjęć z tych stacji, chociaż jak będzie taka potrzeba to nie ma sprawy, mogę wklejać.
Więc szliśmy czarnym szlakiem. Było troszkę stromo, troszkę nie, ale w pewnym momencie zobaczyliśmy taki znak:
Więc
długo się nie zastanawiając, poszliśmy żółtym szlakiem. Tam to dopiero
było puściutko. Przez chwilę szliśmy w lesie, było cudownie. Ale potem
trasa momentami zrobiła się bardzo stroma. Zmachalismy się bardzo, ale w
połowie drogi zobaczyliśmy ławeczki na których musieliśmy sobie
odpocząć, bo naprawdę zmęczyliśmy się tym podejściem. Na tej trasie
bardzo dużo połamanych drzew, zapewne przez wiatr, co nie zmienia faktu
że widoki były cudowne.
Następnie
żółty szlak połączył się ze szlakiem niebieskim, i szliśmy w lesie, w
lesie "borówkowym". Czy pisałam już że było cudownie? :-)
Po
"pokonaniu" lasu doszliśmy do polany, dokładniej mówiąc do Hali
Lipowskiej. No i wtedy okazało się gdzie są ci wszyscy ludzie. :-) Oni
wszyscy tam siedzieli, pili piwo i jedli pierogi. Nam się nie chciało
stać w kolejce, więc po podbiciu książeczek, ruszyliśmy dalej. Na
Rysiankę.
Na
Rysiankę dotarliśmy w 15-20 minut. Tam zrobiliśmy dłuższą przerwę, na
posiłek i po to byśmy mogli poleżeć sobie na trawie. Uwielbiam to.
Leżeliśmy, leżeliśmy, leżeliśmy i leżeliśmy. No ale niestety czas jest
nieubłagany. Trzeba było się ruszyć i wrócić do auta. Wracaliśmy już
czarnym szlakiem. Czyli w drugą stronę Drogi Krzyżowej.
A tu mamy schronisko na Rysiance:
Niecałe półtora godziny wracaliśmy do auta.
Warto?
Warto. Warto wyjść żeby tam sobie poleżeć, popatrzeć w niebo, zatracić
się w pięknie tego miejsca, kocham to niesamowicie. Kocham góry i nigdy
nie przestanę. Kocham je w lecie, w zimie, jesienią i na wiosnę.
A po drodze spotkaliśmy jeszcze św. Huberta :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz