środa, 10 maja 2017

HALA LIPOWSKA I RYCERZOWA... czy warto?

No jasne że warto. Zawsze i wszędzie, byle dalej, byle dłużej, warto. Zawsze tak będę odpowiadać.
Ale do rzeczy. Zatrzymaliśmy się na parkingu Złatna Huta - i tu załamka - pełno aut. A ja tak lubię jak jest mało ludzi.
No ale jak pisałam, uznałam że warto. Poszliśmy czarnym szlakiem.


Na początek szliśmy asfaltem. Na moje szczęście ci wszyscy ludzie którzy przyjechali tymi autami się jakoś zgubili i nie szliśmy razem. Szliśmy czarnym szlakiem, na którym widać stacje drogi krzyżowej.


Nie będę wklejać wszystkich zdjęć z tych stacji, chociaż jak będzie taka potrzeba to nie ma sprawy, mogę wklejać.
Więc szliśmy czarnym szlakiem. Było troszkę stromo, troszkę nie, ale w pewnym momencie zobaczyliśmy taki znak:


Więc długo się nie zastanawiając, poszliśmy żółtym szlakiem. Tam to dopiero było puściutko. Przez chwilę szliśmy w lesie, było cudownie. Ale potem trasa momentami zrobiła się bardzo stroma. Zmachalismy się bardzo, ale w połowie drogi zobaczyliśmy ławeczki na których musieliśmy sobie odpocząć, bo naprawdę zmęczyliśmy się tym podejściem. Na tej trasie bardzo dużo połamanych drzew, zapewne przez wiatr, co nie zmienia faktu że widoki były cudowne.


Następnie żółty szlak połączył się ze szlakiem niebieskim, i szliśmy w lesie, w lesie "borówkowym". Czy pisałam już że było cudownie? :-)


Po "pokonaniu" lasu doszliśmy do polany, dokładniej mówiąc do Hali Lipowskiej. No i wtedy okazało się gdzie są ci wszyscy ludzie. :-) Oni wszyscy tam siedzieli, pili piwo i jedli pierogi. Nam się nie chciało stać w kolejce, więc po podbiciu książeczek, ruszyliśmy dalej. Na Rysiankę.



Na Rysiankę dotarliśmy w 15-20 minut. Tam zrobiliśmy dłuższą przerwę, na posiłek i po to byśmy mogli poleżeć sobie na trawie. Uwielbiam to. Leżeliśmy, leżeliśmy, leżeliśmy i leżeliśmy. No ale niestety czas jest nieubłagany. Trzeba było się ruszyć i wrócić do auta. Wracaliśmy już czarnym szlakiem. Czyli w drugą stronę Drogi Krzyżowej.

A tu mamy schronisko na Rysiance:



Niecałe półtora godziny wracaliśmy do auta.
Warto? Warto. Warto wyjść żeby tam sobie poleżeć, popatrzeć w niebo, zatracić się w pięknie tego miejsca, kocham to niesamowicie. Kocham góry i nigdy nie przestanę. Kocham je w lecie, w zimie, jesienią i na wiosnę.

A po drodze spotkaliśmy jeszcze św. Huberta :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz